Ci z Was, którzy zupełnym przypadkiem trafili na tego bloga,
a przy okazji nie mają do czynienia z kulturą Francji, zapewne zastanawiają się
nad enigmatyczną jego nazwą. „Bouillabaisse – kuchnia bardzo francuska”. No
tak, druga część tytułu jest całkiem logiczna i spójna, ale czym, u licha, jest
owo „bouillabaisse” i jak to słowo wymówić? Drodzy Czytelnicy, już rozwiewamy
Wasze wątpliwości. Zacznijmy może od tego, że ów wyraz czytamy jako „bujabes”
i tak, nie mylicie się wcale – rzeczywiście jest ono związane ze wspomnianą już
kuchnią francuską. Dla tych bardziej
wyczulonych na odpowiednią pronuncjację zamieszczamy zapis fonetyczny, który
wygląda następująco:
[bu.ja.bɛːs]
Oczywiście nie mamy zamiaru stawiać się teraz w świetle
znawców kuchni francuskiej i samego języka francuskiego. Żadni z nas puryści
tego, pięknego skądinąd, języka. Jeszcze ze dwa lata temu niejeden z nas nie
umiałby poprawnie wypowiedzieć tego słowa. Jak mawiają pragmatycy – trening
czyni mistrza, więc teraz potrafimy przeczytać nawet bardziej skomplikowane
słowa, a gramatykę mamy w jednym paluszku, szafujemy nią, jak krupier
kartami. Pomińmy jednak te czcze
przechwałki i skupmy się na samej istocie bouillabaisse [pisząc po raz setny tę
nazwę, autor prawie dopuścił się omyłki].
Wiemy już, jak wymawiać to trudne słowo, wiemy także, że
pochodzi ono z kuchni francuskiej. Czas przybliżyć Wam, Drodzy Czytelnicy, więcej szczegółów à propos tej szczególnej potrawy. I nie mam tu na myśli jedynie semantyki,
albowiem opisem tej cudnej potrawy będę starała się ze wszystkich sił, abyście
niemal poczuli bogactwo smakowe i piękny zapach tego specjału.
Przechodzę do rzeczy – bouillabaisse to ni mniej, ni więcej
zupa rybna. Wiem, że w tym momencie wykrzywiacie nosy. Kto wie, może ktoś z Was
w geście rozczarowania i obrzydzenia, szybko wyłączył naszego bloga. Hej,
Sceptycy! Nie odchodźcie od ekranów, dajcie się przekonać do tej wspaniałej
zupki. Gwarantuję Wam, iż zasmakuje bardziej, niż niejeden Gorący Kubek Knorr.
Żyjemy w dobie Internetu, więc nie będę zanudzała Was dzisiaj
przepisem na bouillabaisse, skoro możecie wystukać tę skomplikowaną
nazwę w okienku wyszukiwarki i już sama Wikipedia przeprowadzi Was na szybko
przez meandry przygotowania. Nie będę też ukrywać, iż niewiele mam z Makłowicza,
a już na pewno nie mam nic z Pascala – palę większość garnków w domu, a moje
gotowanie ogranicza się do podsmażania tzw. „gotowców” (ot, taka dygresja
własna). Czemu więc tak gromko opiewam ową zupkę? Po części jest to imperatyw
kategoryczny (estyma i szacunek wobec profesora z Katedry Romanistyki, który,
nie wiedząc czemu, rozkoszuje się tymi francuskimi, kulinarnymi cudakami). Z
drugiej strony jest to pewnie dysonans poznawczy (nie chcę dalej wierzyć w to,
iż jestem kulinarnym dyletantem).
Znów rozwodzę się nad sobą samą, a jednak pora sprecyzować,
czym dokładnie jest bouillabaisse (poza tym, iż jest też męką związaną z
pisaniem). Otóż potrawa ta pochodzi z rejonów Marsylii i bardzo szybko
doceniona została przez smakoszy z całej Europy. Jej nazwa zawiera w sobie dwie
inne nazwy – jedna związana jest z gotowaniem, druga z odcedzaniem. Ponieważ
jest to zupa rybna – jej głównym składnikiem jest ryba (odkrywcze!), a poza
tym: czosnek, pomidory, szafran, pieprz i co tam jeszcze zmyślnemu kuchcikowi
przyjdzie do głowy (byleby nie przesadził). Następnie, podług nazwy,
przecedzamy zupkę przez sitko, a gotowane owoce morza i ryby, które posłużyły
za podstawę wywaru, podaje się na oddzielnym półmisku. Mniam! Warto dodać, że
bouillabaisse podaje się ze specjalnym chlebem marette. Ah, i dla tych mniej zorientowanych nadmienię, że Marsylia
znajduje się nad Morzem Śródziemnym, a co za tym idzie – Marsylianie (nie
Marsjanie) używają ryb z tego regionu. Nie dajcie się zatem zwieść i nie
przygotowujcie bouillbaisse z karpia, mintaja lub karasia. To byłby kardynalny
błąd!
Mam nadzieję, że opisem pysznej zupki rybnej pobudziłam
Wasze soki trawienne, a także ociepliłam Wasze zimne izby lekkim powiewem znad
Morza Śródziemnego. Bon appetit!
Autor: Anna - Maria Budecka
Autor: Anna - Maria Budecka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz